SOGRAFOS - VANDER A N A N I C Z I U S - PICTORIUS - DEMIURGOS
MARTWA NATURA we WNĘTRZU.
Oprócz dziwnego, nakrytego szkarłatno mięsistą materią stołu i znajdujących się na nim artefaktów, we wnętrzu niemalże odartego z obiektów z przeszłości, namalowany jeszcze obraz w Niemczech przedstawia ascetyczną przestrzeń trójkątnego starego strychu, w którego tle mieni się szaro brązowa ściana.
Z lewej części dachu, w kontrapunkcie do okienka rzucającego dość mocne snopy przedzierającego się zza chmur światła wpadającego w mroczną przestrzeń rozbudzającego się dramatycznie pomieszczenia obrazu, w prawym dole, w podłodze znajduje się lekko uchylone wieko, spod którego wydobywa się światło gotującej się karminowej czerwieni zachodu słońca. Dominujący efekt chiaroscuro przywołuje potęgowane wspomnienia z przeszłości sztuki.
W centrum stół, na którym chronologicznie od lewej narracja zaczyna się od świeżo podanego jabłka na tacce, dalej, stara pusta flaszka, w środku obrazu na tacy z chlebem ze wbitym nożem, jak z rany spływa kropla krwi, bo słowo ciałem się stało, potem szklanka z winem wypełniona do połowy, a na końcu w dziwacznej pozie czaszka. Alegoryczna kompozycja na okrytym stole, najsilniej stymulującego ludzką psychikę kolorem, ukazuje głębokie zakorzenienie idei martwej natury w religijnym kontexcie.
Za stołem jedyny wertykalny element to podpierający sklepienie, w formie archaicznego krzyża, belka, u której fundamentu leżą gwoździe, dookoła tańczą światło cienie, za nią zaś, na ścianie blask rozświetlający scenę. To fragment pozostałości z malowidła, które ukazuje dwóch łotrów po lewej i prawej stronie zasłoniętego, przez ociosane drzewo, krzyża między nimi.
Metafora tego strychu, ma eschatologiczne znaczenie, co wyjaśnia scenografię tej przestrzeni, w której symbol poddasza i zazwyczaj znajdujących się w nim przedmiotów nabiera zupełnie innego znaczenia. Chociaż treściowa aranżacja, zanurzona jest pewnie w metafizyczną pojęciową ortodoksję to konceptualnie jednak, jest to dość współczesne rozwiązanie formalne, gdy właściwie jedna plama koloru burzy nudę i kontrastujący spokój mono chromatyki malowidła. Tu autor nie subtelnie zagaja o przesłania tzn sztuki współczesnej jako takiej.
Przysłowiową kropką nad i, jest ostatni obiekt w obrazie, który tłumaczy jakby groteskowy grymas czaszki w kompozycji, tworząc jakby komiczny akcent to ledwie widoczna spadająca żuchwa, która właśnie dotyka posadzki. To autora obnażony stosunek do śmierci. Niczym motto, .. a czaszce szczęka opadła.. Arnold Ananicz ANANICZIUS PICTORUS POLONIKUS.